Lubię tę "szafeczkę"


Ostatnio pokazywałam Wam mój nowy nabytek: stolik kawowy. Uważam, że jest to dla mnie duże ułatwienie w codziennym funkcjonowaniu. Jednak są takie rzeczy, z których mocno nie korzystam, a wręcz zabierają trochę miejsca i moje codzienne funkcjonowanie obeszłoby się bez nich, ale lubię na nie popatrzeć ... historia mojej "szafeczki".

Wprowadziłam się do pustego mieszkania, w którym było kilka podstawowych mebli. Nie czułam się w nim przytulnie, też brakowało mi w nim przytulności. Lubię gdy wnętrza są minimalne, nawet surowe, ale lubię jak jest w nich coś "mojego". Pewnej późnej nocy, gdy miałam się położyć już spać, stwierdziłam, że brakuje mi pralki ... dlatego weszłam na jeden z popularnych portali ogłoszeniowych i szukam... znalazłam! Nie pralkę, ale "szafeczkę"! Stwierdziłam, że idealnie pasowałaby mi do tego co już mnie otacza, a na dodatek może wreszcie uda mi się zrobić małe diy na bloga i zmienić nieco jej obecny wizerunek. Kosztowała grosze, więc nie ma co się zastanawiać. Napisałam wiadomość z rezerwacją. Już o 2:00 szafeczka była moja! Teraz problem, jak ją przetransportuję z drugiego końca Warszawy... jak się okazało, Pani właścicielka mieszka tuz obok i podrzuci mi ją, gdy tylko będzie w mieszkaniu babci, pod warunkiem, że pojadę pomóc znieść mebel. Jak dla mnie, nie mogło być lepiej! na miejscu okazało się, że jest jeszcze jedna "szafeczka", piękna, bo z teleskopowymi nóżkami, polówka oszklona a la witrynka , a połówka jak barek, jednak brakowało mi już miejsca... Udało się dowieść wszystko na miejsce. Po drodze okazało się, że Pani od szafeczki jest producentem filmowym i scenografem, a ostatnio pracowała przy wielu polskich topowych produkcjach. Z zaciekawieniem słuchałam historii mieszkań/wnętrz, w których były kręcone niektóre filmy. Okazało się, że wiele z nich to mieszkania moich sąsiadów, które z tego powodu, że ich aranżacje nie są zmieniane od lat (np. 60-tch), mogły stać się scenografią wnętrz w wybranym filmie. Szczerze, chciałam słuchać jeszcze dłużej, bo lubię szukać miejsc, tych które spotkałam na szklanym ekranie, ale nasza droga dobiegła końca. Na dodatek zaskakującego końca. Dotarłam na miejsce z szafeczką, na dodatek na samym końcu, która została mi sprezentowała: "na dobry początek życia w stolicy".    

Teraz szafeczka jest dla mnie miejscem do ekspozycji. Tu stawiam rzeczy, które mnie zainspirują, spoglądam na nią z mojego szerokiego parapetu, gdy rozmawiam przez telefon, a tuz nad nią przyklejam różne inspirujące mnie obrazki, szkice, karteczki, itp... Nawet nie mam sumienia jej odmieniać, bo tak wygląda najlepiej. 








Ola z apetycznego wnętrza

8 komentarzy:

  1. ślicznie Olu! bardzo fajna ta szafeczka:))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie w takim oryginalnym stanie Twoja szafka ma w sobie "to coś" :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szafeczka rewelacyjna !!! Lubię te klimaty:)))
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest idealna! Tak jak prostota Twojego wnętrza:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Minimalizm coś wspaniałego! pasuje jak ulał w to miejsce:) a w szufladzie są jakieś przegródki?

    OdpowiedzUsuń

Instagram