Jest wiele rzeczy, których nie potrafię, staram się zapisywać je i powoli realizować. Tak jak teraz, uczę się ... nie ważne. Pewnie napiszę Wam o tym niebawem :) ale wśród moich edukacyjnych braków życiowych sa tez takie, których jakoś do tej pory nigdy mi nie brakowało na co dzień. Nie mówię tu teraz o gotowaniu, pieczeniu czy szydełkowaniu. Chciałabym poruszyć temat nieco inny ...
Czego nie potrafię? wielu rzeczy, jak każdy z nas, jednak są takie, których nie mam zamiaru się uczyć, bo uważam, że nic dobrego nie przynoszą.
Kolejną moja nie wyuczoną umiejętnością jest P R Z E K L I N A N I E . Słowo, które pojawia się w języku już nie tylko na budowie, ale jest także popularnym w słowniku współczesnej telewizji ... nie znajduje się w moim zasobie słów. Możecie się dziwić i zastanawiać, ale nigdy w życiu nie udało mi się go użyć, nawet jak byłam bardzo zła! Wolałam powiedzieć wtedy kultowe powiedzenie z "Nie lubię poniedziałku"
K u r k a w o d n a :) W mojej poprzedniej pracy, któregoś dnia postanowiono, że za każde przekleństwo "ofiara" wrzuca do puszki pięćdziesiąt groszy. Długo zastanawiano się nad kwotą, nad listą słów przy których będzie obowiązywać umowa itp... Jednak na samym końcu wszystkim przypomniało się, że ktoś tu nie będzie brał udziału w akcji i trzeba zmienić zasady gry ... bo jak Ola dorzuci się, jak ona nigdy nie przeklina? jak widać, czasem moje braki utrudniają życie, nawet innym ;)
Mój kolejny brak. Nikt także nie nauczył mnie K Ł A M A Ć. Z tą umiejętnością podobno jest łatwiej w życiu, nie wiem... może rzeczywiście moje życie byłoby prostsze, gdyby ta umiejętność? W każdym razie raz spróbowałam, a była to zupełna bzdura, miałam 14 lat ... pamiętam gdy koledzy w szkole złapali mnie na klatce schodowej i tonem oskarżyciela zapytali: "to Ty wysłałaś kartkę z życzeniami do ... ?", na co stanowczo zachowując zimną krew odpowiedziałam "nie, ja? no, gdzie!". Pamiętam wzrok pięciu chłopaków, utkwionych w moją małą posturę. Oczywiście, że ja wysłałam tą kartkę! ale jak mogłam im się do tego przyznać? (nie była to walentynka ;) tylko kartka z życzeniami). Już w drodze do domu sumienie mnie gryzło: "a co gdybyś powiedziała prawdę?" "wyśmialiby Cię?" "zrobiliby jakąś krzywdę? przecież to twoi najbliżsi znajomi!" Wszystko rozgrywało się, jak w scenariuszu jakiejś amerykańskiej komedii ... Wróciłam do domu, włączyłam radio, a tam Edyta Bartosiewicz w swojej piosence "skłamałam". Świat mnie prześladował. Niestety historia nie skończyła się dobrze, kłamstwo pomimo krótkich nóg nie wyszło, ale za to miałam złamane serce ... Od tamtej pory zawsze wolę powiedzieć, nawet najgorszą prawdę niż ukryć, a nuż coś mnie ominie? :) nie raz chciałam zagadać do adresata kartki, nawet na studiach gdy mijaliśmy się na uczelni ... Historia z moim małym kłamstwem miała koniec rok temu ... jak w końcu udało mi się przyznać, kto tak naprawdę był nadawcą kartki z życzeniami. Oczywiście, po tylu latach nikt mi nie uwierzył! ;)
Mój kolejny brak. Nikt także nie nauczył mnie K Ł A M A Ć. Z tą umiejętnością podobno jest łatwiej w życiu, nie wiem... może rzeczywiście moje życie byłoby prostsze, gdyby ta umiejętność? W każdym razie raz spróbowałam, a była to zupełna bzdura, miałam 14 lat ... pamiętam gdy koledzy w szkole złapali mnie na klatce schodowej i tonem oskarżyciela zapytali: "to Ty wysłałaś kartkę z życzeniami do ... ?", na co stanowczo zachowując zimną krew odpowiedziałam "nie, ja? no, gdzie!". Pamiętam wzrok pięciu chłopaków, utkwionych w moją małą posturę. Oczywiście, że ja wysłałam tą kartkę! ale jak mogłam im się do tego przyznać? (nie była to walentynka ;) tylko kartka z życzeniami). Już w drodze do domu sumienie mnie gryzło: "a co gdybyś powiedziała prawdę?" "wyśmialiby Cię?" "zrobiliby jakąś krzywdę? przecież to twoi najbliżsi znajomi!" Wszystko rozgrywało się, jak w scenariuszu jakiejś amerykańskiej komedii ... Wróciłam do domu, włączyłam radio, a tam Edyta Bartosiewicz w swojej piosence "skłamałam". Świat mnie prześladował. Niestety historia nie skończyła się dobrze, kłamstwo pomimo krótkich nóg nie wyszło, ale za to miałam złamane serce ... Od tamtej pory zawsze wolę powiedzieć, nawet najgorszą prawdę niż ukryć, a nuż coś mnie ominie? :) nie raz chciałam zagadać do adresata kartki, nawet na studiach gdy mijaliśmy się na uczelni ... Historia z moim małym kłamstwem miała koniec rok temu ... jak w końcu udało mi się przyznać, kto tak naprawdę był nadawcą kartki z życzeniami. Oczywiście, po tylu latach nikt mi nie uwierzył! ;)
czego jeszcze nie potrafię i nie chciałabym się nauczyć? O tym napiszę jeszcze innym razem.
foto //
Witaj:))) Akurat tych rzeczy których nie umiesz, nie warto się uczyć!!! Natomiast jest coś czego warto uczyć się zawsze...życia, takiego pełnego miłości, zachwytu dla świata, dla ludzi, rozwijania pasji, rzeczy małych i dużych...:)))
OdpowiedzUsuńFajnie jest u Ciebie, zostaję...i zapraszam do siebie: http://takpoprostudom.blogspot.com
U mnie tym razem o nauce...fotografii:)))
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Fajne braki :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis! Cieszę się, że jest na świecie jeszcze ktoś, kto nie przeklina :P Niestety nasz język robi się coraz bardziej wulgarny, a mnie to niezmiernie irytuje :(
OdpowiedzUsuńKłamanie nie ma sensu bytu, nie ucz się tego. Przeklinanie też chwalebne nie jest, ja również kiedyś byłam osobą słynącą z tego, że nie przeklinałam wcale. Teraz mi się zdarza, ale nie jest mi z tym jakoś bardzo źle. Rzecz jasna nie używam słów niecenzuralnych zamiast przecinków, takimi osobami też, jakkolwiek to zabrzmi, nieco gardzę, ale czasem mi się w nerwach (widząc kolejnego kretyna na drodze, na przykład) wyrwie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :)
Nie wszystkiego musimy się nauczyć, ale Twoje braki są świetne :)
OdpowiedzUsuńOby takie braki miał każdy :), to.....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. Marta
Jakby wszyscy mieli takie braki... choć ja mam naturalną zdolność do rzucenia od czasu do czasu mięchem :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że Twoje braki świadczą własnie o tym jaką osobą jesteś. I przyznaję, że np. że chciałabym powiedzieć, ze nigdy nie przeklinam...Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń