Belgia, Holandia, Luxemburg cz.1


B E L G I A była naszym celem podróży. Pozostałe Państwa pojawiły się przypadkiem i symbolicznie, ponieważ okazało się, że mieszkamy na granicy, więc grzechem byłoby nie skorzystać z tego co oferują okoliczne miasta. Co widzieliśmy? Napisze w skrócie, ale na końcu podsumuję moje wrażenia z pobytu, jestem ciekawa Waszych opinii, a szczególnie osób, które tez widziały te miejsca.

Naszym miejscem noclegowym było miasto Liege, w jednej części Belgii mówi się tak, a już jadąc do Brukseli trzeba uważać, ponieważ tam miasto nazywa się Luik. Jeden kraj różne języki, nazewnictwo... To było moje pierwsze zdziwienie: jak, żyjąc w jednym Państwie musimy przyzwyczajać się do różnego nazewnictwa tych samych miejsc? To tak, jakby w Polsce nagle Kaszub powiedział, że używamy jego języka na północy, a kilkadziesiąt kilometrów dalej Ślązak uparł się na swoją gwarę. W Belgii chyba się nie dogadali ;)








W Liege spędziliśmy w sumie dwa dni, ponieważ w pozostałe podróżowaliśmy po całym kraju. Odwiedziliśmy piękną Antwerpię, Charleroi, nadmorską Ostende, uroczą Bruggie i oczywiście stolice Europy Brukselę. Szczerze, to najbardziej podobała mi się Bruggia, małe klimatyczne stare miasto, które przyciąga tłum turystów. Pomiędzy poszczególnymi miastami przemieszczaliśmy się głównie koleją, ponieważ skorzystaliśmy z RailPassa, biletu na którym mamy do wykorzystania 10 przejazdów w dowolnym kierunku oraz na dowolna odległość, w ramach kraju. koszt biletu 76euro, bardzo opłacalna inwestycja, szczególnie jeśli zamierzamy jechać nieco dalej. Każde miejsce mnie czymś zaskoczyło, przeraziło, a także dało nieco do myślenia: cudze chwalicie swego nie znacie.

W Belgii bardzo podobało mi się to, czego niestety nie ma u nas w Polsce. Jadąc pociągiem podziwialiśmy krajobraz, a w nim wspaniale wkomponowane domy, małe miasteczka, w których nie ma rzucających się w oczy żółtych czy zielonych domów, architektura jest prosta i na dodatek w tej samej tonacji, głównie naturalna cegła, ewentualnie malowana na biało lub szaro. Dachy także są dopasowane do  odpowiednio do kolorystyki elewacji. Akcenty kolorystyczne pojawiają się w stolarce czy tez małej architekturze wokół domów. Ogrody są głównie minimalistyczne. 









Liege, jest miastem porównywalnym do Krakowa, tu urzędują głównie studenci. Mi najbardziej spodobało się miejsce prowadzące na punkt widokowy miasta: 700 schodów! Na szczycie czeka na nas piękna panorama, a zejście to malownicza uliczka z uroczymi ceglanymi domkami, w których każdy ma inny ciekawy detal. W Liege jednym z ciekawszych obiektów ze świata architektury współczesnej, jest dworzec kolejowy, zaprojektowany przez Santiago Calatrave. Znaleźć się szkielecie płaszczki, to jest coś! Pierwszym miastem, które odwiedziliśmy była Antwerpia, blisko granicy z Holandią, stolica kopalni diamentów. Piękne portowe miasto. Stara część to bogactwo architektury, detalu w towarzystwie prostej architektury mieszkaniowej. Nowa część miasta to współczesna architektura w towarzystwie tradycji. Chcieliśmy także pojawić się nad morzem, dlatego wybraliśmy znany kurort Ostendee. Plaża w tym miejscu jest naprawdę baaaaardzo szeroka. Morze Północne jest niestety, zimne, ale i tak to nie przeszkodziło w chodzeniu boso. Zresztą udowodniłam o na Instagramie :) W Ostendzie stare miasto również jest malownicze, ale nie zachwyca tak, jak Antwerpia czy Brugia, do której pojechaliśmy prosto z nad morza. Tu to mogłabym chwile pomieszkać, idealne miejsce dla artystów, twórców czy osób które pracują kreatywnie. piękne zaciszne uliczki, a w nich mnóstwo sklepów z czekoladą. Ostatnim przystankiem w Belgii była Bruksela, która jest ogromna! Tu, prócz oczywistych punktów programu,  koniecznie chcieliśmy odwiedzić Atomium i Mini Europę. Myślę, że warto, a szczególnie jest to świetna atrakcja dla dzieci. Ja w Atomium czułam się jak w jakiejś bazie kosmicznej czy obiekcie prosto z filmu Star Wars ;) 


W S K A Z Ó W K I :

  • Belgia nie jest dużym krajem, dlatego warto podróżować po niej, ponieważ odległości nie są duże. 
  • Warto skorzystać z oferty kolei: RailPass. Bilet na 10 przejazdów w dowolnym kierunku w obrębie kraju. Koszt 76euro, opłacalny ponieważ jeden przejazd na odcinku około 150 km to prawie 10 euro.
  • Niedziele to święta, dlatego ciężko wykonać w nie zakupy, a nawet znaleźć miejsce z jedzeniem. Restauracje są zamknięte, niektóre otwarte do 15:00. Podobnie w tygodniu, życie handlu i konsumpcji kończy się o 18:00. Jedną z sieci sklepów otwartych nieco dłużej, bo do 21:00 jest siec Louis.
  • Tanimi sieciowymi sklepami w Belgii jest Carrefour, Lidl i Aldii.   
  • Trudno powiedzieć w jakim języku rozmawiać z Belgami, ponieważ w zależności od regionu, są one rożne. Najlepiej posługiwać się językiem angielskim, chociaż zdarzało się, że i tak oni odpowiadali mi po francusku lub flamandzku ... 
  • Trzeba uważać na nazwy tych samych miast, które są różne, w rożnych częściach kraju.

Największym naszym zdziwieniem okazał się wywóz śmieci ... Myślałam, że to my uczymy się segregacji, ekologii, itp... ehh.. wydaje mi się, że Belgia powinna udoskonalić swoje prawo budowlane, a szczególnie kwestię składowania odpadów. Niestety, nie ma wyznaczonych miejsc, gdzie mieszkańcy danej kamienicy mogą wyrzucić śmieci. Każdy mieszkaniec kupuje od Pana wywożącego śmieci worek, to odzwierciedlenie naszych stałych opłat za śmieci. tylko do tego worka może wrzucać śmieci. Następnie raz w tygodniu, ustalonego dnia, wystawia je na ulicę, gdzie w określonych godzinach podjeżdża śmieciarka i zabiera je ze sobą. Wszystko byłoby piękne, ale ... dzień przed, całe miasto jest w śmieciach, nie mówiąc już o tym jaki zapach unosi się w powietrzu. Dla Belgów to normalne, pomiędzy workami na śmieci są ogródki kawiarniane, czy też sklepy, restauracje. Gorzej, jeśli prześpimy termin wywozu śmieci, wtedy musimy czekać z worem śmieci do następnego tygodnia ...




M O J E  S P O S T R Z E Ż E N I A :

  • Na ulicach handlowych, gdzie znajdują się sieciówki znanych marek gra muzyka rozchodząca się z głośników, coś jak pasaż w centrum handlowym.
  • Belgowie chyba nie przywiązują tak wielkiej uwagi do niepełnosprawnych jak my... Z jednej strony w mieście pojawiają się udogodnienia, ale z drugiej są one trochę śmieszne. Np. pochylnia kończy się kilkoma tradycyjnymi schodami lub w najgorszym przypadku ... ścianą.
  • Architektura jest bardzo prosta, szczególnie mieszkaniowa, domki mają określone proporcje, a ich wielkość głównie nie przekracza 100m2
  • O dziwo... nikogo nie widziałam z tabletem, a smartfony też nie są popularne. Korzystają głównie z tradycyjnych telefonów.
  • miłym zaskoczeniem było to, że kierowcy zatrzymują się, praktycznie zawsze przed pasami dla pieszych :)
  • lokalni, bardzo dużo i głośno słuchają muzyki, mimo że mają słuchawki...
  • w pociągach korytarz nie prowadzi przez środek, tylko jest nieco przesunięty, a to wszystko przez to, że po jednej stronie wagonu są pojedyncze fotele, a po drugiej stronie fotele, które pomieszczą 3 osoby;
  • w Belgii lody Algida, to ... Ola :)


Jeśli coś mi się przypomni, dopiszę do listy :)
Oczywiście więcej zdjęć, a głównie detali możecie zobaczyć na moim Instagramie.

Ola z apetycznego wnętrza

13 komentarzy:

  1. Jestem pełna zazdrości. Moja studencka dusza rwie się cała na jakiegoś tripa, ale pustki w portfelu i widmo sesji nie pozwala nawet planować! Lubię Twoje lekkie pióro. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Fantastyczne miejsce, warte zwiedzenia, choćby dlatego żeby na własne oczy zobaczyć jak bardzo się różnimy na tym naszym europejskim podwórku;)
    Pozdrawiam
    Magda

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna relacja, uwielbiam takie wypady; wskazówki też bardzo przydatne, zapiszę sobie w ulubionych, żeby nie zgubić :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. przyślę Ci zaraz koleżankę, blogerkę:)
    mieszkała w Lux, potem w Belgii, teraz znów w Lux
    na temat używanych języków i porozumiewania się np. w sklepie opowiadała już nie jedną anegdotę :)

    a ja Cię serdecznie pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)))
      to ja:))

      czytam i podziwiam, mnie te spostrzeżenia zajęły wiele lat:P

      a te śmieci w Brukseli to nieporozumienie kompletne
      na przedmieściach, gdzie mieszkałąm, to mi nie przeszkadzało, śmieciarki raniutko wszystko zgarniały, a zaletą systemu było, że każdą ilość śmieci można było łatwo wyrzucić

      A Brigia bez dwóch zdań jest oficjalnie i nieoficjanie najpiękniejszym miastem Belgii:)

      Usuń
    2. przez brak grzeczności nie zaprzeczę:))

      Usuń
  5. 6 lat mieszkałam między Walonią a Fladrią, mówię po fracusku, ale w e Flandrii jednak lepiej odzywać się po angielsku, pierwsza lekcja zatem, jak odróżnić, w jakiej części się jest - otóż we flandrii sygnalizacja na skrzyżowaniu jest czaro-żółta:)

    czasem myślę sobie, jak dobrze mieszkać w kraju, w któym zawsze wiesz, w jakim języku się odezwać, Lux do nich nie należy:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ojej, to tego nie zauważyłam na skrzyżowaniach :)

      Usuń
    2. nie martw się ja też nie:))
      mądrzejszy mi powiedział:)
      i to była praktyczna nauka, bo wchodzisz na zakupy do supermarketu i ważne jest, jak powiedzieć dziękuje, nie?

      co śmieszniejsze, po roku prawie od przeprowadzki zdarza mi się dziękować po flamandzku :PP

      Usuń
  6. Polecam wybrać się do Belgii - https://www.belgia.busy.travel/busy_do_polski
    Tam na pewno nie będziecie się nudzić. Dojazd busami jest wygodny, a przy okazji można po drodze zaliczyć wiele ciekawych miejsc. Co wy na to?

    OdpowiedzUsuń

Instagram